Nikodem Zborała – dwa pokolenia

Można uznać, że nasze miasto nie posiada historii. Taką opinię można było usłyszeć od jednego z naszych Radnych. Może to i prawda, bo też Nowy Tomyśl to miasto

Nikodem Zborała – Mickiewicza 4

młode, nie było areną przemarszu wojsk napoleońskich, Wiosna Ludów 1848 rozegrała się raczej w Grodzisku, a Powstanie Wielkopolskie zakończyło się dla nas bez wystrzału. Jednak to ci, co nie dostrzegają historii w naszym mieście, nie widzą również codziennych zdarzeń, które nie są efektowne i nie zmieniają biegu wydarzeń w skali kraju, ale dla pamięci i tożsamości miasta mają podstawowe znaczenie. Przeniesienie tej pamięci o przeszłości miasta na młodsze pokolenia pozwoli zachować w publicznej pamięci ludzi żyjących przed nami, mieszczan, urzędników i rzemieślników, mieszkańców, które tworzyli społeczność naszego miasta. Budowę takich pomostów miedzy pokoleniami należy wykonywać systematycznie wraz z dorastaniem kolejnych pokoleń, ponieważ to co dla starszego pokolenia jest oczywiste, to co zachowali w pamięci, w świadomości ich wnuków nie istnieje, a nieopisane zdjęcia i miejsca umierają wraz z ostatnim świadkiem. W naszym mieście mieszkają rodziny, które swoimi korzeniami sięgają czasów przedwojennych, kiedy nasze miasto tworzyła mieszanka polsko-niemiecka. Czasy te pozornie nie są tak odległe, bo sięgają naszych ojców.


Nikodem Zborała – Mistrzowski Zakład Usługowy

Jedną taką historią podzielili się ze mną państwo Zborałowie, a bohaterem opowieści jest Nikodem Zborała, przed i po wojenny mieszczanin ? rzemieślnik.

Urodził się w Perzynach, we wsi przy szosie między Przyprostynią a Chobienicami 23 października 1908 i miał 9 braci, w rodzinie rolniczej Aleksandra Zborały i

praktyka u mistrza Ototo Heinricha

Magdaleny z domu Brychcy. Jako 16-letni młodzieniec rozpoczął praktykę czeladniczą trwającą przez 3 lata (15-1-1924 do 15-1-1927) w zakładzie ślusarskim Otto Heinricha w Zbąszyniu, po czym zdał egzamin dnia 29 marca 1927 – mając 19 lat – na czeladnika przed komisją egzaminacyjną dla zawodu ślusarskiego pod przewodnictwem wieloletniego starszego cechu kowalsko ? ślusarskiego Kazimierza Kańduły.

Pasja pana Nikodema

U swojego mistrza pracował jeszcze jako czeladnik do końca grudnia 1927. Trudne lata kryzysu gospodarczego zmusiły go szukania pracy w Poznaniu i tak od 1 lutego 1928 do 15 października 1929 pracował w Fabryka Wyrobów Żelaznych Franciszka Radomskiego w Poznaniu oraz w Fabryce Siatek i Płotów Drucianych R. Matuszewski. 1 listopada 1929 rozpoczął pracę u brata Józefa w Zbąszyniu i pracował tam do końca lipca 1931.

Niechąc robić konkurencji bratu, w  wieku 23 lat, przeniósł się do Nowego Tomyśla we wrześniu 1931. Początkowo mieszkał na ulicy Mickiewicza naprzeciw wjazdu na targowisko na poddaszu, potem na ulicy Dworcowej w oficynie, a w końcu w wybudowanym przez panią Olejniczak bloku. Przed blokiem był barak, w którym pan Nikodem miał swój warsztat. Mieszkając u pani Oleniczakowej zaprzyjaźnił się z rodziną Szczepaniaków. 8 marca 1935 zakończył kurs mistrzowski i zdał egzamin na mistrza przed komisją, której przewodniczył Kazimierz Kańduła (mieszkający na ulicy Dworcowej), a po egzaminie mógł założyć swój własny zakład rzemieślniczy.

W czas okupacji szczęśliwie rodzina Zborałów nie została wywieziona, ale nie ominęły ich represje ze strony okupantów. Za słuchanie radia, tzw. „Londynu”, został uwięziony na dwa tygodnie w areszcie w Grodzisku w 1940, ale później został pozbawiony swojego warsztatu. W dniu 16-7-1941 otrzymał natychmiastowy nakaz zamknięcia zakładu i przekazania go w ręce tzw., powiernika (Treuhänder – urzędowy zarządca majątkiem). Wśród narzędzi, które

Wnętrze warsztatu

inwentaryzowano po zamknięciu była kuźnia polowa, piec do emaliowania, części rowerowe, zestawy narzędzi, wyciąg, wentylatory, kamienie ścierne itd. Wszystko to w myśl prawa okupacyjnego przejął zakład ślusarski Richarda Knorra [przed

Wnętrze warsztatu

wojną warsztat ślusarski na ulicy Wiatrakowej]. Pan Nikodem stał się pracownikiem we własnym warsztacie, a

pan Nikodem przed warsztatem w towarzystwie pracowników zakładu malarskiego, który mieścił się obok

zarobione pieniądze musiał przekazywać do specjalnego urzędu powierniczego tzw. Treuhandstelle, na co zachowały się odpowiednie dowody wpłaty. Po wojnie dalej prowadził swój zakład. Jeszcze w lutym 1945 został mu przydzielony na ulicy Mickiewicza 4 (po blacharzu Oskarze Adelfeldzie) na parterze 1 pokój z kuchnią oraz warsztat i mógł ponownie uruchomić działalność.Po wyjeździe Adelfelda pan Nikodem przejął zakład łącznie z asortymentem tzn. sprzedawał i naprawiał tzw. centerfugi (wirówki do mleka), maszyny do pisania, rowery i gramofony. W owym okresie podstawowym środkiem transportu był zaprzęg koński i rower, więc prowadził tam sklep rowerowy, a raczej małą produkcja. Razem z żona kupowali części w hurtowni. Ramę malowało sie w różne wzorki, wypalało w piecu.W połowie lat 50-tych XX wieku kupił działkę budowlaną na ówczesnych obrzeżach miasta (dziś ul. Polna) i do 1959 roku wybudował jeden z pierwszych domów jednorodzinnych w tej części miasta.

Jeszcze w 1945, bo 17 grudnia 1945, został nominowany przez Izbę Rzemieślnicza w Poznaniu na stanowisko ławnika mistrza dla cechu ślusarsko – kowalskiego.

Nie ograniczał się tylko do pracy zawodowej. Był członkiem rady Parafialnej (21-9-46 do 20-9-49 i ponownie 13-3-1950 do 31-12-55) co w ciężkich czasach reżimu stalinowskiego należy uznać za akt odwagi. Swój sprzeciw przeciw ?nowej? władzy wyrażał na swój sposób, na co przytaczana jest rodzinna anegdota. Władza lokalna nakazała przygotowanie

Wmurowanie kamienia węgielnego pod kaplicę na cmentarzu w tle Michał Preisler

dekoracji z okazji 1 Maja. Święto to było kojarzone wyłącznie jako nowe święto komunistycznej władzy. W latach 50-tych pan Nikodem miał sklep rowerowy przy ulicy Mickiewicza 4 (dziś numer 6). Postawił zatem portret Stalina, ale przed portretem ustawił kierownicę rowerową zasłaniającą całą

1937 Pierwszy z prawej pan Nikodem , w środku Starszy Cechu Kazimierz Kańduła

postać Stalina. Jakiemuś przedstawicielowi władzy nie spodobało się to, ale pan Nikodem potrafił to wytłumaczyć. ?przecież Stalin kieruje wszystkim, więc skoro jest kierowca to musi być kierownica?. Była to drwina i ironia.

Po latach terroru stalinowskiego nadszedł dla całej Polski czas odwilży. Obok rowerów parał się również normalnymi robotami ślusarskimi. Otwierał m.in. sejfy. Władze wiedziały o jego umiejętnościach i zlecały mu otwieranie sejfów. Otwierał sejfy np. w dawny Urzędzie Skarbowym przy ulicy Piłsudskiego, ale także sejfy były przywożone go zakładu. Z reguły wystarczyło oczyścić zamek i klucze, ponieważ klucze od tych sejfów cechowały się dużą precyzją i każde zabrudzeni skutkowało niedopasowaniem do precyzyjnych zapadek w zamku. Ale czasami, gdy nie było innego sposobu, wycinał palnikiem zamek. Czasami wystarczyło znaleźć śruby  mocujące drzwi, ukryte po warstwą lakieru i potem je odkręcić, o czym wiedzieli tylko wtajemniczeni. Po takiej ingerencji śruby były ponownie wkręcane, zaszpachlowane i lakierowane. Nienaruszony, jakby się wydawało, sejf wracał do właściciela.

Pracował do emerytury aż do roku 1981, do 73 roku, ale dalej pomagał w firmie swojego syna Romana.

Jeszcze w latach 60tych  z typowego zakładu ślusarskiego przebranżowił swój zakład w Mistrzowski Zakład Usługowy maszyn biurowych i urządzeń precyzyjnych, gdzie oprócz naprawy (i przeróbek z czcionek niemieckich na polskie) maszyn do pisania i sumatorów tzw. kręciołków, naprawiał również kasy sklepowe, oraz wirówki do mleka. Zajmował się również naprawa maszyn do szycia, jak również przeróbką starych poniemieckich maszyn do szycia (Singerów) tzw. Deptanych na maszyny z napędem elektrycznym.
Po przejściu na emeryturę w 1981 r. pracował dalej (udzielił nawet wywiadu dla TV Poznań  lub Głosu Wielkopolskiego – dlaczego dalej pracuje) i pomagał w firmie syna Romana przy naprawie starszych modeli maszyn do pisania, ale z racji tego, że w Nowym Tomyślu w tamtych czasach nie było punktu naprawy maszyn do szycia, było zapotrzebowanie na takie usługi, a Nikodem posiadał wiedzę na ten temat, zajął się głownie naprawą tych maszyn. Wiedzą swa potrafił się tez dzielić z innymi, dowodem na to jest duża liczba uczniów i czeladników, których Nikodem wyuczył i przygotował do pracy.
To iloma rzeczami zajmował się podczas swojej całej kariery zawodowej pokazuje jak trudne to były czasy i ile trzeba się było namęczyć i ile rzeczy nauczyć, aby sprostać zmieniającemu się zapotrzebowaniu na usługi i produkty.

Nikodem jest przykładem człowieka, który potrafił wyczuć koniunkturę, dostosować się i osiągnąć sukces. Swoim działaniem dał przykład innym członkom swojej
rodziny, zaraził ich przedsiębiorczością m.in. syna Romana, który podążając zgodnie z kierunkiem który wyznaczył Nikodem, stopniowo przeobraził zakład
zapoczątkowaną przez swojego ojca w firmę o ogólnopolskim znaczeniu.

Jego praca dała podwaliny pod działająca dziś w mieście firmę jego potomków. W roku 1975 syn Roman założył swój warsztat naprawy maszyn biurowych m.in. sumatory, maszyny księgujące. Dziś nic nie mówiące nam nazwy, ale w czasach w których komputery można było zobaczyć tylko w filmach, to właśnie te maszyny były podstawą administracji każdego zakładu pracy. Jeszcze w latach 80-tyhc XX wieku zetknął się z pierwszymi prymitywnymi kserografami opartymi na selenie, które w swojej zasadzie działania nie różnią się od dzisiejszych nowoczesnych kserokopiarek. Pierwsze kserokopiarki w dzisiejszym znaczeniu miał Urząd Miejski oraz Chifa. W końcówce lat 80-tych można już było sprzedawać kserokopiarki i na tej bazie powstała firma pana Romana Zborały. Dziś firma ta, choć ma siedzibę w małym mieście jest w czołówce przedstawicieli firmy Sharp. Na tej bazie powstał drugi zakład prowadzony przez żonę pana Romana, Jadwigę o profilu poligraficznym na niespotykaną w takich małych miastach skalę.

Nikodem Zborała

Historia rodziny Zborałów to przykład rzetelnej, mozolnej mieszczańskiej pracy pokoleń prowadzącej do wzrostu zamożności. Tworzy to nasza małą  historię  miasta i należy o tym przypominać.

Nikodem Zborała – autor pan Kubacki, zdjęcie na ogłoszony przez cech fotografów w Poznaniu konkurs „stare i nowe pokolenie w rzemiośle”

syn Roman Zborała – autor pan Kubacki, zdjęcie na ogłoszony przez cech fotografów w Poznaniu konkurs „stare i nowe pokolenie w rzemiośle”