Dom Ochli – moje wspomnienia – Gertrud Henkel

„Dom Ochli“ – 1926 - widok od przodu ulica Lwówecka 222, Nowy Tomyśl, dziś 3 Stycznia 23

dzisiejszy widok od przodu - fot. 2010/08 PM

Na naszym cmentarzu parafialnym stwierdzam co jakiś czas ze smutkiem, że znikają stare nagrobki. Stare fotografie sprzed kilka lat pozwalają ocenić ten smutny fakt. Tym bardziej zaintrygował mnie przed kilku laty nagrobek z niemieckimi napisami. „Tutaj spoczywa w Bogu moja ukochana żona i nasza dobra matka Emilie Ochla zd. Lewandowska *20 marzec 1867 + 24 marzec 1926. (Dzięki uprzejmości USC w Nowym Tomyślu dowiedziałem się, że rodzicami byli Traugott Lewandowski i Apolonia Kruschel, oboje z Bolewicka)

Zagadkę tego nagrobka jak i historię rodziny pozwoliła mi poznać pani Gertrudy Henkel z Berlina, przedwojenna mieszkanka naszego miasta, z którą miałem przyjemność spotkać, gdy odwiedziła Nowy Tomyśl.

Poniżej prezentuje wspomnienie o rodzinie pana Gustawa Ochli spisane przez panią Henkel.
Zdjęcia czarno-białe pochodzą z prywatnych zbiorów pani Henkel. Tłumaczenie Przemek Mierzejewski.

* * *

Gustaw Ochla urodził się  23 lutego 1865 w Paproci [rodzice Stefan Ochla i Dorota Fiege]. Swój dom przy ulicy Lwóweckiej 222 [dziś ulica 3 Stycznia 23] zbudował w roku 1907. Z małżeństwa pana Ochli z panią Emilią przyszło na świat 3 synów, którzy wyjechali około roku 1919 do Berlina.

Moim rodzice wprowadzili się do domu pana Ochli po swoim ślubie w maju 1924 i zamieszkiwali tam do roku 1941.

Po śmierci Emilii zawarł związek małżeński 26 października 1926 z Anną Weimann z Kozich Lasek, a 12 lutego 1928 przyszła na świat córka Johanna. Do dziś jestem z nią zaprzyjaźniona.

Widok z ulicy Wiatrakowej na tyły domu Ochli, Aniela Konieczna, żona Jana Koniecznego, w tle wiatrak Reischa,- Zdjęcie z archiwum rodziny Koniecznych.

Fotografia przedstawiającą dom Ochli pochodzi z roku 1926. Pokazuje front budynku. Po lewej stronie można zauważyć bramę wjazdową do podwórze i furtkę. W tle wiatrak Reischa, który stał na sąsiedniej działce.  Trzy okna na parterze po lewo od wejścia do domu należały do pani Hedwig Quast. W drzwiach stoi pani Henkel ze swoją córeczką na rękach. Trzy okna na prawo od wejścia należały do rodziny Ochla.  W otwartych oknach można zobaczyć małżeństwo Ochlów. Na górnym na piętrze po lewo, do którego należało mieszkanie trzy okna, mieszkała rodzina Koniecznych z dwójką dzieci. W tamtym czasie pan [Jan] Konieczny był listonoszem. Z kolei po prawej stronie, tym razem są cztery okna, było mieszkanie rodziny Panek. Pani Panek z trójką dzieci wygląda z okna kuchennego. Pan Panek był wachmistrzem (policjantem) w Nowym Tomyślu. Na lewo i prawo od wejścia były ogródki kwiatowego, które przez rodziny Quast i Ochla były pieczołowicie pielęgnowane.

1937 - wesele Anny Quast, w tle rzeźbiona weranda domu Ochli

Zdjęcie tylnej strony tego domu niestety nie zachowało się. Ale przypominam sobie, że na lewo znajdowało się przechodnie mieszkanie rodziny Ochlów, później wyrzeźbiona w drewnie duża weranda, a za nią mieszkanie Kolaszyńskich. Na górze po lewo było nasze mieszkanie (rodziny Henkel), a na prawo mieszkanie pani Dudzińskiej. Część werandy można jeszcze zobaczyć na zdjęciu weselnym Anny Quast z roku 1937. Na tym zdjęciu w ostatnim rzędzie od lewej stoi jako druga i jako trzeci, pan i pani Ochla. W drugim rzędzie po lewo małżeństwo Henkel ze swoją córką. Małą dziewczynka siedząca na lewo od nowożeńców to Johanna Ochla, a na prawo od niej siedzi córka pani młodej [z kwiatami].

Na prawo od werandy był swego czasu mały ogródek przed domem. Rosły w nim dwa orzechy włoskie. Przed drzewami stała długa ławka. Tutaj wymieniali się w godzinach popołudniowych, zarówno Polacy jak i Niemcy, najnowszymi wiadomościami i były prowadzony dobre i interesujące rozmowy. Było to  miłe zebrania przed końcem dnia. Przypominam sobie wiele majowych wieczorów, w których przysłuchiwaliśmy się po prostu tylko koncertom żab z pobliskich glinianek. Te „glinianki” to pozostałości w przeszłych czasów, gdy budowano domy z gliny, ale w tamtym czasie było to tylko stawy na prawo i lewo od ulicy Zbąszyńskiej. Później zostały one po prostu zasypane. [znajdowały się w miejscy sklepu ogrodniczego pana Wlekłego i sklepu Tesco]

Szkic położenia domu i podwórka

Na w sumie 6300 m2 liczącej parceli za domem było duże podwórko. Na lewo przy domu było wejście. Po lewej stronie był zakład stolarki pana Ochli, a zanim przylegała stajnia dla koni. Ta stajnia była wynajęta przez mojego ojca. Z tyłu podwórze zamykały duże stodoły z klepiskiem i strychem na siano. Na prawo od nich leżały wtedy powszechne zewnętrzne ubikacje. Było ich pięć. Każdą z nich dzieliły miedzy sobą dwie rodziny. Przejście pomiędzy ubikacjami przez furtkę do ogrodu, a potem na prawo na parcelę znajdującego się tam budynku łamało zamknięty charakter podwórza. Jak już zostało wspomniane, na prawo od przejścia do ogrodu i jednocześnie granicząc z [sąsiednią] parcelą ciągnął się rząd budynków w kierunku domu, tworząc tym samym czworobok. W tym rzędzie budynków szły najpierw stajnie najemców, później małe parterowe mieszkanie, które było zamieszkałe przez niespraną ruchowo panią Jakubowską i na koniec przylegająca do domu pralnia z wędzarnią.

Za dużymi stodołami, leżały ogrody warzywne i owocowe, do których można było przejść przez wąskie przejście z furtką miedzy toaletami i stajniami. Ciągnęły się one aż do wiatraka Reischa. Jabłka, śliwki, gruszki, agrest, porzeczki, kapusta, sałata, fasola, marchew i głownie kartofle aby tylko niektóre wymienić. Wszystko było jeszcze uprawiane samodzielnie.

1941 – w ogrodzie, w tle młyn Reischa, trzecia od lewej Johanna Ochla, w prawej Elfriede Quast

Gustaw Ochla umarł 26 kwietnia 1938 w wieku 73 lat. Wspominam go jako bardzo obrotnego i porządnego człowieka, który zarobkował jako murarz, stolarz, imał się uboju domowego jak i wielu innych działalności. Nie było niczego czego on nie potrafił. Potrafił po prostu WSZYSTKO.

Tak, to było piękne zamieszkiwanie w domu Ochli. Jako dzieci bawiliśmy się berka, chowanego lub graliśmy w piłkę. Berek to było łapanie i krzyczenie ”raz, dwa, trzy – gonisz”. W chowanego dzieci bawią się do dziś. Przy grze w piłkę ściana szczytowa musiała stawała się „kozłem ofiarnym”.

Tak oto mieszkaliśmy przy ulicy Lwóweckiej [3 Stycznia], która już wtedy była ruchliwa. W lecie przejeżdżały tutaj zaprzęgi konne, w zimie duże sanie. Jedną z naszych zabaw było wskakiwanie od tyłu na płozę sań i jechanie w kierunku miasta, aby tam znów wskoczyć na płozę innych sań, jadących od strony miasta.

Nagrobek Emilii Ochli - fot. 2010/08 PM

Nachodzi na mnie od czasu do czasu mały żal, gdy myślę o tym, że polskie dzieci częściej z nami rozmawiały po niemiecku. W szkole byliśmy uczeni po niemiecku, choć każdego dnia mieliśmy jedną godzinę po polsku. Jeszcze dziś umiem dobrze czytać po polsku i pozostało mi w pamięci wiele z gramatyki. Tylko w mówieniu byliśmy i pozostaliśmy nie wprawni.

Najpierw nasi rodzice a później my żyliśmy ze sobą w przyjaźni i w pokoju, także do dziś mamy piękne wspomnienia.

W 1989 znalazłam przy moich pierwszych odwiedzinach na katolickim cmentarzu w Nowym Tomyślu był jeszcze grób Emilii Ochli z zachowanym nagrobkiem. Jednak przy późniejszych odwiedzinach nie mogłam już go znaleźć. Jednak wiem, że nagrobek istnieje.

Pani Anna Ochla i córka Johanna trafiły w  1945 do obozu pracy w Gronowie koło Leszna. W roku 1949 dotarły później do Niemiec. [Po wojnie w Gronowie znajdował się jeden z większych obozów pracy dla Niemców, którzy byli tam przetrzymywani bez wyroku http://gronowo.leszno.eu/]

1932 przy ulicy 3 Stycznia naprzeciwko domu mistrza kołodziejskiego Adolfa Saage (dom nie istnieje), Pan Henkel - mój ojciec - orze pole mistrza piekarskiego Otto Josta (jego dom jeszcze stoi - Mickiewicza 17), obok był kowale Michał und Ignacy Śmiłowscy. Ignacy był przyjacielem mojego ojca; Spotkałam się z nim w latach 90-tych. Całkiem na lewo znajdował się jeszcze fabryka Romana Nitsche, a za nią szkoła