- Olędry Nowotomyskie - http://oledry.pl -

Roman Nitsche – przedsiębiorca z Nowego Tomyśla

Roman Nitsche urodził się 25 lutego 1876 roku w Machcinie (wieś położona w woj. wielkopolskim, w powiecie kościańskim, w gminie Śmigiel – około 20 km od Leszna). Jego rodzicami byli Walenty i Emilia z domu Biberstein. Zmarł 26 maja 1947 roku w Nowym Tomyślu i został pochowany na cmentarzu parafialnym. Zdjęcia pochodzą z rodzinnego archiwum oraz z Miejskiej i Powiatowej Biblioteki w Nowym Tomyślu.

I. LATA MŁODOŚCI

Ojciec Romana Nitschego, Walenty, był z zawodu kowalem. Około roku 1870 zawarł on małżeństwo z Emilią Biberstein (1848-1906), która pochodziła z Bronikowa (wsi położonej w woj. wielkopolskim, w powiecie kościańskim, w gminie Śmigiel).

Emilia zajmowała się gospodarstwem, posiadała wielkie zdolności plastyczne. Kobiety z okolicy przychodziły do niej z chustami, a Emilia rysowała na płótnie kwieciste wzory, które gospodynie później wyszywały. Małżeństwo było wielodzietne, urodziło się pięciu synów: Józef, Piotr, Franciszek, Roman i Stanisław.

Walenty przeniósł swój warsztat kowalski w dogodniejsze miejsce – na środek wsi – przy drodze do Machcina i rozbudował małą fabryczkę maszyn rolniczych zatrudniającą kilkunastu rzemieślników. Oficjalnie zarejestrowano ją w roku 1893. Najstarszy syn, Józef, przejął po śmierci ojca (1903) całe przedsiębiorstwo, a z jego dochodów zostali spłaceni bracia. Była to już wtedy spora fabryka zatrudniająca około 50 osób.

W 1889 roku Roman Nitsche kończy szkołę powszechną (podstawową). Pracuje jako robotnik najemny w Westfalii, żeby zarobić na zakup ziemi. W roku 1894 zostaje wcielony na dwa lata do armii pruskiej, gdzie dosłużył się stopnia kaprala. Po powrocie z wojska, około roku 1900, przeniósł się do wsi Brenno (woj. wielkopolskie, powiat leszczyński, gmina Wijewo), gdzie założył warsztat kowalsko-ślusarski.

28 sierpnia 1901 pojął za żonę Rozalię z domu Nykiel.

[1]

Figura Najsłodszego Serca Pana Jezusa w Brennie ufundowana w 1909 roku przez Romana Nitschego i jego sąsiada Piotra Mireckiego (za http://www.gazetawschowska.pl/news_galeria.php?news_id=70)

Roman i Rozalia mieli siedmioro dzieci: Helenę, Ludwika, Salomeę, Romana, Irenę, Emilię i Marię. W Brennie Roman Nitsche pracował w polskich organizacjach: w Kółku Rolniczym i w Towarzystwie św. Józefa. Interesował się nowinkami technicznymi – m.in. sprowadził z Berlina specjalny zestaw do szczelnego zamykania słojów w systemie Wecka i próbował zainteresować tym wynalazkiem gospodynie w Brennie. Warto zaznaczyć, że do dziś przetrwała w Brennie przy ulicy Powstańców Wielkopolskich figura Najsłodszego Serca Pana Jezusa ufundowana w 1909 roku przez Romana Nitschego i jego sąsiada Piotra Mireckiego, właściciela tartaku parowego w ówczesnym Brennie.

II. UDZIAŁ W POWSTANIU WIELKOPOLSKIM

Pod koniec grudnia 1918 roku Roman Nitsche zorganizował w Brennie i okolicy oddział powstańczy, który uzbroił odebraną od ludności niemieckiej bronią myśliwską i inną. Od 29 grudnia 1918 roku został komendantem tego oddziału. Odebrał żołnierzom pruskiego Grenzschutzu (wojskom ochrony pogranicza) 50 karabinów, 2 karabiny maszynowe oraz amunicję. Popierał materialnie powstanie poprzez dostawy żywności dla swojego oddziału oraz przez utrzymywanie komendy wojskowej i łączności telefonicznej w swoim domu. W tym miejscu warto przytoczyć opinię podpułkownika Kazimierza Zenktelera (byłego dowódcy Okręgu V, byłego dowódcy 23 Dywizji Piechoty, uczestnika III Powstania na Górnym Śląsku):

W początkach stycznia 1919 objąłem jako dowódca V Okręgu od pana Romana Nitschego w Brennie, byłego powiatu wschowskiego (Fraustadt), bardzo troskliwie zorganizowaną placówkę, zasłaniającą odcinek graniczny pomiędzy Kaszczorem z południa,  a Włoszakowicami z północy.

Wygląd i duch powstańców, rekrutujących się z okolicznych Polaków, był doskonały, świadczący o staraniach i zabiegach w tym kierunku. Należy mieć na względzie ówczesny zniemczały charakter tamtych okolic, aby ocenić pracę powstańczą na oczach garnizonu  we Wschowie.

Zaopatrzenie wojskowe i w oczy bijąca gotowość do ofiar dla sprawy, wzbudzić musiała głęboki szacunek dla działaczy tamtejszych, stojących pod wpływem pana Romana Nitsche.

Z kolei podporucznik Hieronim Marciniak (zastępca dowódcy 5 Kompanii I Pułku Rezerwy Strzelców Wielkopolskich) poświadczając udział Romana Nitschego w Powstaniu Wielkopolskim, napisał m.in.:

Pan Nitsche nie tylko brał czyny udział w Powstaniu, lecz i materialnie popierał oddziały powstańcze dając przez kilkanaście miesięcy bezinteresownie wyżywienie, kwatery i sprzęt oddziałom powstańczym. O akcji pana Nitschego dowiedzieli się również Niemcy poza kordonem grożąc jemu i jego rodzinie uśmierceniem i zniszczeniem całego majątku. Mimo tego pan Nitsche wytrwał w swojej akcji do końca, zachęcając całe społeczeństwo do czynnego udziału w Powstaniu Wielkopolskim. Pan Nitsche nie spoczął nawet w akcji popierania Powstania Wielkopolskiego, kiedy już nawet przybyły regularne oddziały wojsk wielkopolskich i obsadziły odcinki.

III. PRZEPROWADZKA DO NOWEGO TOMYŚLA

[2]

W Dłużynie ustawiono w roku 2006 drewnianą rzeźbę Jerzego Sowijaka, przedstawiającą postać robotnika z fabryki maszyn Józefa Nitschego (za http://fotopolska.eu/120218,foto.html)

Po zakończeniu Powstania, około roku 1920 Roman Nitsche sprzedał cały swój majątek, który posiadał w Brennie i razem z żoną oraz dziećmi przeniósł się do Nowego Tomyśla. Dziś, po upływie 90 lat, trudno jest dociec, co go skłoniło do tej decyzji. Po zakończeniu wojny z Rosją Radziecką i ustabilizowaniem się sytuacji w niepodległej Polsce koniunktura poprawiała się z miesiąca na miesiąc. Szczególnie korzystne dla rolnictwa były lata 20. za rządów Wincentego Witosa.
Prawdopodobnie nie bez znaczenia był fakt, iż bracia Romana Nitschego z wielkimi sukcesami prowadzili własne firmy związane z produkcją i handlem. W Poznaniu już od roku 1911 prężnie działała Fabryka Maszyn Rolniczych Nitsche i Spółka prowadzona przez Franciszka i Piotra. Fabryka znajdowała się prawie w centrum miasta, tuż obok dworca głównego, przy ulicy Kolejowej 1-3. Zatrudniała ponad 400 osób i wytwarzała nowoczesne maszyny i narzędzia rolnicze.
Doskonale powodziło się także najstarszemu z braci – Józefowi, którego firmę nazywano w Dłużynie „Małym Cegielskim”. Zatrudniał w fabryce od 20 do 30 ludzi. Miał wszystkie potrzebne maszyny: wytaczarki, frezarki, gwinciarki i inne. Za czasów niemieckich i za polskich czasów Specjalna Fabryka Maszyn i Narzędzi Rolniczych Józefa Nitschego produkowała kieraty, sieczkarnie, młockarnie, pługi, siewniki a także maszyny użyteczne w domowym gospodarstwie, np. wirówki do mleka oraz dokonywała różnych napraw maszyn łącznie z lokomobilami. Ciekawostką jest fakt, że w Dłużynie ustawiono w roku 2006 drewnianą rzeźbę Jerzego Sowijaka, przedstawiającą postać robotnika z fabryki maszyn Józefa Nitschego [patrz tutaj [3]].
Prawdopodobnie Roman Nitsche uznał, że powinien pójść w ślady swoich braci i wykorzystać szansę, którą stworzyła nowa sytuacja gospodarcza i polityczna po zmianie granic II Rzeczypospolitej.
Zakupił od właściciela największej w Nowym Tomyślu firmy budowlanej – Hasenfeldera – tartak parowy położony na terenie wsi Glinno koło Nowego Tomyśla oraz Fabrykę Maszyn przy ul. 3. Stycznia, która należała do Richtera. Fabryka była zbudowana na parceli o powierzchni około 1500 m2. Znajdował się na niej dom mieszkalny, biuro, pomieszczenia socjalne i pomieszczenia warsztatowe.

Z kolei tartak znajdował się na działce o powierzchni 1,6 hektara i składał się z dużej hali, domu mieszkalnego,stajni oraz pomieszczeń magazynowych na drewno. Był to tartak parowy, posiadał 2 traki, heblarkę, piły wahadłowe i tarczowe. Rocznie przerabiał średnio 7000 m3 drewna. Konkurencyjny tartak był w posiadaniu Niemca – Bruno Roya.

Roman Nitsche zamieszkał razem z rodziną w zakupionej od Hasenfeldera willi przy ul.3. Stycznia.

Był to jeden z domów, jak pisze w artykule pt. „Ostatni nowotomyski wiatrak [4]” Arno Kraft, zbudowanych na miejscu, gdzie stał niegdyś wiatrak Gottlieba Reischa, przewieziony na kołach na ulicę Wiatrakową.

IV. NOWY TOMYŚL 1920-1939

[5]

[6]

Roman Nitsche Fabryka Maszyn ul. 3 Stycznia

W okresie międzywojennym Roman Nitsche był czołowym polskim przemysłowcem w Nowym Tomyślu. Uruchomiona w 1922 roku Fabryka Maszyn produkowała maszyny rolnicze, narzędzia i okucia metalowe oraz dokonywała przeglądów i remontów używanych maszyn. W roku 1929 zatrudniała 40 pracowników. Fabryka zaczęła produkować jako pierwsza w Polsce przewoźne stacje parnikowe do parowania ziemniaków projektu inż. Kazimierza Jankiewicza, kierownika Szkoły Rolniczej w Nowym Tomyślu.

Roman Nitsche był członkiem wielu towarzystw i organizacji. Należał miedzy innymi do:

  • Koła Przyjaciół Harcerzy
  • Kurkowego Bractwa Strzeleckiego
  • Towarzystwa Przemysłowców
  • Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”
  • Polskiego Czerwonego Krzyża
  • Ligi Ochrony Powietrznej i Przeciwgazowej
  • Towarzystwa Popierania Budowy Publicznej Szkoły Powszechnej
  • Koła Przyjaciół Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej
  • Polskiego Związku Łowieckiego
  • [7]

    Polowanie

    Roman Nitsche zawsze brał czynny udział w uroczystościach państwowych. Tak też było w czasie obchodów 10 rocznicy odrodzenia Państwa Polskiego w 1928 roku. Jego nazwiska nie zabrakło wśród ofiarodawców, którzy odpowiedzieli na odezwę burmistrza Koniecznego, który wezwał obywateli, żeby przez wolne datki pokryli wydatki związane z organizacją uroczystości.

    Wielką pasją Romana Nitschego było łowiectwo.

    [8]

    Polowanie

    Z rodzinnych anegdot można przytoczyć jedną, dotyczącą polowania koło Miedzichowa, gdy Roman Nitsche zabłądził i trafił do jakiegoś niemieckiego gospodarstwa. Bardzo przemókł. Miał mokre buty, skarpetki i oczywiście nogi. Żona gospodarza była bardzo miła i wysuszyła mu buty i skarpety w kuchni, nad piecem, a na zmarznięte nogi naciągnęła jeszcze ciepłe skarpety, które ściągnęła z… własnych stóp. Wdzięczny myśliwy ofiarował jej kawał mięsa jelenia, którego dopiero co upolował. Gdy Roman Nitsche znalazł się znów za jakiś czas koło gospodarstwa tej uprzejmej kobiety, zapytał, jak smakowało jej mięso tamtego jelenia. Niewiasta jednak machnęła tylko ręką i odpowiedziała mu: Schade die schöne Bohne ! (Szkoda pięknej fasoli!). Okazało się, że chciała nagotować na tym kawałku dziczyzny zupy fasolowej, ale do tej potrawy potrzebny był oczywiście jakiś tłusty kawałek mięsa np. boczek, a ów kawałek z jelenia był za chudy – smak zupy pozostawiał widocznie wiele do życzenia. Od tamtej pory często w rodzinie Nitschów mawiało się Schade die schöne Bohne, gdy nie udał się jakiś przepis w kuchni lub kupiono coś niezbyt smacznego do jedzenia.

    V. LATA OKUPACJI 1939-45

    Roman Nitsche wraz z całą swoją rodziną został przez Niemców wysiedlony z Nowego Tomyśla. Jego przedsiębiorstwa dostały się pod niemiecki zarząd komisaryczny: tartakiem kierował Bruno Müller, Fabryką Maszyn – Ernst Tepper.

    Okres okupacji Roman Nitsche spędził w Generalnej Guberni – najpierw przebywał w majątku Wolica koło Warszawy, następnie zatrudnił się jako pomocnik w tartaku w miejscowości Bedlno, 7 km na zachód od Radzynia Podlaskiego.

    VI. PO WOJNIE

    [9]

    Fabryka Roman Nitsche przejęta w czasie okupacji przez Teppera (użyczył Wojciech Szkudlarski)

    Ofensywa Armii Czerwonej wyparła wojska niemieckie z Wielkopolski. 27.01.1945 roku Armia Czerwona zajęła Nowy Tomyśl. Prawie cała rodzina Nitschów przeżyła wojnę i wróciła do Nowego Tomyśla (we Francji zmarła na chorobę nowotworową najmłodsza córka – Maria).  Roman Nitsche po powrocie z wysiedlenia prowadził aż do śmierci (26.05.1947 r.) tartak w Nowym Tomyślu. Roman Nitsche cieszył się uznaniem, posiadał duży autorytet i odgrywał ważną rolę w środowisku Nowego Tomyśla.

    Podstawą tego uznania były przede wszystkim przymioty osobiste, być może później także stan posiadania oraz pozycja społeczna, którą osiągnął dzięki uczciwej pracy.  Istotnym powodem, dla którego darzono go szacunkiem była pobożność i mądrość. Nigdy nie zajmował się „mędrkowaniem” lecz ciężko pracował i zarabiał na utrzymanie licznej rodziny.

    Nie szukał taniego rozgłosu wśród ludzi. Był przy tym człowiekiem doświadczonym przez los. Jego udział w Powstaniu Wielkopolskim najlepiej świadczy, że doskonale rozumiał, co to jest patriotyzm.

    Jego postawa zasługuje na uznanie, gdyż wytrwale pokonywał przeżywane trudności, przez co wyrobił w sobie takie dyspozycje, dzięki którym w przypadku odmiany warunków życiowych w dalszym ciągu postępował z godnością.

    Gdy gospodarka spowalniała musiał stawać w obliczu trudnych decyzji.  Szczególnie w okresach załamań koniunktury gospodarczej 1923 i 1925 musiał radzić sobie z ryzykiem i niepewnością, których nie mógł ani przewidzieć, ani zmierzyć.  W tamtych ciężkich czasach był jednym z tych nielicznych, którzy potrafili dostrzec szansę i wykorzystać ją w odpowiedni sposób.

    Wywierał silny wpływ na swoich pracowników, ich morale oraz kulturę i system wartości, które definiowały jego firmę.

    Nigdy nie tracił z oczu podstawowych wartości swojego przedsiębiorstwa.